kremowe, sycące ale nie ciężkie, rozgrzewające, kojące… wspaniałe na chłody, które nadeszły…
zupy!
od razu się przyznam: przez długie lata, dzieciństwo, wiek młodzieńczy, młodość, i nawet jeszcze później… nie lubiłam zup. oczywiście, rosół i pomidorowa. poza tymi dwiema wyjątkowymi – reszta bleeee…. zupa kojarzyła mi się z rzadką wodnistą cieczą, w której pływały kawałki warzyw niemal pozbawione smaku, czasem kasza lub ryż, czasem kawałek mięsa…. ani to ładne, ani to smaczne, ot, taka ciepła zalewajka…
kompletnie ich nie doceniałam. do czasu. do czasu aż pojawiły się zupy kremowe. inna bajka!
cudowne, pełne smaku, aromatyczne… gęste, aksamitne, wypełniające i sycące – ale nadal lekkie! dzisiaj nie umiem sobie wyobrazić jesiennych szarug i krótkich zimowych dni bez rozgrzewających, krzepiących zup. są idealne na jesienne szarości, dni krótkie jak mgnienie, które otaczają nas przenikliwym chłodem, choć niby nie tak zimno… wspaniale pasują do mroźnych zimowych dni, kiedy śnieg aż skrzypi pod stopami, a policzki szczypią od mrozu…
w takich momentach trudno o coś przyjemniejszego niż czekająca w domu, pachnąca, rozgrzewająca, aksamitna zupa… w optymistycznym słonecznym kolorze!
bardzo polecam moje ulubione przepisy… kremową zupę z dyni, żółtą jak słońce, jak piasek pustyni, jak najcieplejsze ciepło…. pikantną zupę z pieczonych pomidorów i papryk, aromatyczną od ziół, czerwoną i pełną ognia… aromatyczną zupę z pieczonych pomidorów o głębokim smaku, z pieczonym czosnkiem i balsamico…
na pewno Was rozgrzeją!
Czy Ty wiesz jak te zdjęcia zachęcają??? Jest 23! A ja lecę do kuchni!
dziękuję!
ja właśnie upiekłam dynię piżmową z czerwoną cebulą, podałam z sosem sezamowym z tahini, prażonym słonecznikiem i za’atarem….
mmm pycha ! ale mi smaka narobiłaś!
Jakie piękne zdjęcia.. też lubię fotografować jeszcze parujące dania 🙂
Oj tak, ja od dzieciństwa szaleję za zupami, może dlatego, że moja ciocia potrafi wyczarować takie dobre aż szczęka opada.