jest coś niezwykle pociągającego, żeby nie powiedzieć uzależniającego, w prażonych orzechach… ciepłe, rozgrzewające, rozsiewające aromat przypraw, wypełniające otoczenie cudownością… to coś zupełnie innego niż garść orzechów prosto z torebki.
aromatyczne prażone orzechy
orzechy zaczęłam prażyć za sprawą koleżanki ze szkolnych lat i jej orzechów w czekoladzie. Milena, pośród licznych swoich zajęć, prowadziła kameralną i przytulą kawiarnię o wyglądzie salonu i niezwykle domowej atmosferze. serwowała tam pieczone przez siebie ciasta i domowe desery. na ladzie trzymała ogromne słoje z ciasteczkami własnego wypieku i innymi wspaniałościami – grubo łamaną czekoladą, domowymi ciągutkami i orzechami w czekoladzie.
zaczęłam więc prażyć w domu orzechy laskowe, zazwyczaj przed świętami, aby upakować je gęsto w roztopionej gorzkiej czekoladzie, najlepszej jaką mogłam znaleźć. orzechy po uprażeniu należało nieco wystudzić i obrać z brązowych skórek (samo to jest czynnością magiczną, którą uwielbiam, zwłaszcza zimą). uprażone orzechy lubią w tajemniczy sposób znikać… mają naprawdę wielu amatorów. ich smak… nie jest podobny do surowych.
zaczęłam więc prażyć orzechy różne, nie tylko na potrzeby świątecznych domowych łakoci. okazały się genialną przekąską – niezwykłą, niemal wykwintną, cudowną… ciepłe, przez chwilę nawet gorące, w błyszczącej otoczce przypraw, roztaczające niezwykły aromat wokół… przy tym świetnie komponują się z innymi przekąskami i napojami, pasują w zasadzie do wszystkiego…
prażone orzechy przyrządzam na dwa smaki – jeden bardziej zimowy, może nawet świąteczny; drugi bardziej uniwersalny. obydwa zaczerpnęłam od Nigelli. w każdej kombinacji przypraw zdecydowanie polecam sposób wykonania w piekarniku – jako pewniejszy i bardziej skuteczny.
w naprawdę zimny dzień, ale też w szary i pochmurny (czasem nawet w sierpniu!) uwielbiam wieczorem uprażyć orzechy, otoczyć je przyprawami, wypełnić dom zapachami…
podgrzać mocno wino, na staroświecki sposób Anthei Turner, amerykańskiej perfekcyjnej pani domu (nie darzę szczególną sympatią tej osoby, nie jest z mojej bajki – ale jej sposób na wino grzane mi się spodobał i zainspirował mój własny) – z porto, dla wzmocnienia aromatu… do grzanego wina lubię dołożyć – oprócz cynamonu i goździków – trochę skórki z cytryny i plasterki pomarańczy…
aromatyczne prażone orzechy i grzane wino… cudowne ocieplacze wnętrza…