świece i znicze, gorąca herbata albo czekolada . . . znicze, wyjazdy na groby . . . refleksja, chwila zatrzymania, to najważniejsze…
patrzę na powracającą od kilku lat dyskusję publiczną na temat nieprzystawania halloween do polskiej tradycji święta zmarłych i tak sobie myślę: kiedy i dlaczego zatraciliśmy ideę świętowania 1 listopada?
podążając za tradycją religijną – bo to nic innego jak święto religijne – powinniśmy się radować, dzielić bliskością, gromadzić… to jest święto WSZYSTKICH ŚWIĘTYCH, święto każdego patrona, imieniny każdego z rodziny… takie mniejsze Boże Narodzenie… zapewne z powodu sąsiedztwa z dniem zadusznym, wolny od pracy dzień 1 listopada przeznaczamy na odwiedzenie grobów, a nasze myśli samoistnie wędrują w kierunku naszych bliskich, którzy odeszli…
zbyt często jednak pędzimy na cmentarze jakbyśmy załatwiali kolejną sprawę, jakby najważniejsze na świecie było pozamiatanie liści na grobie… całe pojęcie bliskości, gromadzenia się, spokoju i zatrzymania gdzieś umyka { widzieliście kierowców na drodze? }
drażni mnie również szczególnie epatowane pojęcie „głębokiej refleksji”. oczywiście refleksyjność jest wspaniałą cechą życia i cudownie byłoby gdybyśmy wszyscy byli wolni od bezrefleksyjnego, bezmyślnego przemierzania naszej drogi… jednak przenoszenie martyrologicznej atmosfery na czas, który spędzamy z bliskimi { lub moglibyśmy }, i który może działać pokrzepiająco – zwyczajnie mi przeszkadza.
dlaczego ten dzień nie miałby być ciepłym, pełnym wspomnień, wypełnionym dobrymi chwilami? wolę wspominać bliskich w sposób przepełniający serce i myśli ciepłem, przywołujący delikatny uśmiech na twarzy…
taki sposób podejścia bardzo dobrze pasuje do pojęcia HYGGE, na które trafiłam niedawno po raz pierwszy, za sprawą Liski z White Plate. otóż HYGGE z języka duńskiego, niemające odpowiednika w żadnym innym języku, a określające obecną powszechnie w życiu Duńczyków filozofię polegającą na odnajdowaniu szczęścia w drobnych przyjemnościach i najzwyklejszych sytuacjach, w chwilach bliskości. to cudowny koncept . . . dopiero zgłębiam temat, za sprawą książki, która mnie zauroczyła, i którą serdecznie polecam { HYGGE . duńska sztuka szczęścia } . . . możecie się wkrótce spodziewać więcej na temat HYGGE. 🙂
w książce odnalazłam między innymi cudowne opowieści dziewięćdziesięciodwuletniej Dunki, Anny Elizy, która ma w zwyczaju odwiedzać z kawą i bułeczkami { które sama piecze } potrzebujących znajomych i sąsiadów. stosunek Anny Elizy { której mąż i córki odeszli } do przemijania i śmierci jest niesamowity . . . 'długo trwa zanim człowiek się z czymś takim pogodzi. ale w którymś momencie trzeba powiedzieć smutkowi <dość!> i zacząć doceniać chwile, które spędziliście razem.’
polecam serdecznie praktykowanie HYGGE, to cudowne chwile. mogą Wam w tym pomóc jesienne kojące dania, na które przepisy znajdziecie TUTAJ.
szczególnie polecam kremową zupę dyniową i pieczoną dynię piżmową { sprawdzą się równie dobrze po powrocie z cmentarza } . . . no i ciasto piernikowe!
{ przepisy po kliknięciu w obrazek }
Książki pewnie nie przeczytam, jednak Twoje refleksje na jej temat – z przyjemnością. Staram się cieszyć z wszystkiego, co w danej chwili robię i faktycznie czerpać z tego przyjemność. Chętnie skorzystam z dodatkowych inspiracji 🙂
Chętnie poczytam więcej o Hygge! 🙂
Mam podobne odczuwanie tego dnia.. 1 listopada stał się gonitwa na groby, kupowaniem zniczy supermarkecie po okazyjnych cenach, staniem w korkach i złoszczeniem się na siebie zę ktoś żle postawił samochód. Nie słyszałam o Hygge ale trafia do mnie ta filozofia. Bardzo! ..
Bardzo miła lektura, dziękuję. Na pewno zajrzę do książki, którą polecasz. Ten rodzaj filozofii może się przydać wielu osobom w naszej kulturze, z typową sklonnością do skupiania się na tym, co nie działa i z czego nie jest się zadowolonym. Tymczasem mała zmiana perspektywy działa cuda 🙂
Jaki wszechstronny post, o sztuce szczęścia, świetnej książce i dobrym jedzeniu <3 Zgadzam się- uczmy się radości, wysyłajmy do świata dobre emocje i przyjmujmy dobrą energię. Bliskich miejmy w sercu zawsze, tych co z nami i tych co już w innym miejscu. Na cmentarz chodźmy z potrzeby serca, nie dla daty, dla "bo wypada" albo pokazać nowe futerko sąsiadom.
cudowny komentarz, dziękuję. dobrze czuć taką wspólnotę myśli. 🙂
Wiele mądrych słów w tym tekście zapisano, ale dla mnie w tym roku jest jeszcze za wcześnie na praktykowanie hygge w okolicach tych świat.
Halloween – wg mnie najbardziej irytujące „święto”. Ja dzień przed 1.11 wolę spędzić spokojnie, wyciszyć się, zacząć wspominać bliskich.
Witaj, nie słyszałam o HYGEE a to piękna praktyka, dziękuję za inspiracje 🙂
bardzo mi miło, ja też jestem 'poczatkująca’. na pewno będzie więcej o tym na blogu. 🙂
Moja dzisiejsza Hygge to przeczytanie tego artykułu….mała przyjemność bezsennej nocy, pozwalająca na chwilę zatrzymać natłok przerażających bezradnością myśli…..Dziękuję Zuzia
bardzo mi miło. warto pisać dla takich reakcji. 🙂
Podpisuję się pod Twoimi refleksjami, (nie „głębokimi”, a mądrymi, żeby nie było 😉 ), obiema rękami. Tak myślę, że może to nie synonim, ale hygge jest bliskie prostolinijności i temu co z niej wynika 🙂